Pewnie zaskoczyłam tych, którzy myśleli, że już się tutaj nie pojawię. Jestem. Chciałabym napisać, że cała i zdrowa, no ale nie do końca zdrowa. Z katarem i kubkiem gorącej herbaty, przekopując się przez stos chusteczek powracam do mojego bloga.
Na waszych blogach i instagramie pełno już świątecznych inspiracji. Ja tym razem trochę jestem w tyle. Nie zrobiłam nawet adwentowego świecznika. Cud, że powstał tegoroczny kalendarz adwentowy, ale tego moje dzieci by mi nie darowały. Przyzwyczaiłam je przez lata do takiego domowej roboty kalendarza i teraz nie wystarczy standardowy sklepowy z czekoladkami. Z drugiej strony cieszę się, że stało się to taką naszą tradycją. Będzie co wspominać i mam nadzieję, że kiedyś gdy dzieci dorosną, przeniosą ten zwyczaj do swoich domów.
W kalendarzu schowałam drobiazgi, które dla dziecka przekazane w takiej formie stanowią dużo większą atrakcję niż normalnie. Oprócz drobnych łakoci, znalazły się tam świąteczne naklejki, kolorowe taśmy klejące, zabawne gumki do mazania, ołówki i pisaki, notesy i takie tam różności.
Z każdym kolejnym rokiem coraz trudniej mi zachować zawartość paczuszek w tajemnicy, bo musicie wiedzieć, że dzieciaki, a zwłaszcza młodszy synalek bada swoimi rączkami dokładnie zawiniątka zgadując co też w nich mogłam ukryć. Zmusza mnie to do wymyślania przeróżnych form opakowań, aby utrudnić mu to zadanie, no i oczywiście, żeby zabawa była fajniejsza. Niestety muszę przyznać, że udało mu się już odgadnąć kilka niespodzianek, no bo przecież "taki dźwięk robią tik-taki". Tajemnicą pozostaje jednak ich smak :)).