niedziela, 31 sierpnia 2014

come back :))

     Witajcie kochane po bardzo dłuuuuugiej przerwie. Nie było mnie tu tyle czasu, że czuję się jakbym zaczynała swoją blogową przygodę od nowa. Muszę wpaść w rytm i nadrobić wszelkie zaległości, bo lubię być na bieżąco. Będę więc do Was wpadać tak często jak tylko się da.
W tym roku wakacje były dla mnie wyjątkowo intensywne, choć był też czas na relaks. Zdjęć systematycznie przybywało, więc dziś mogę pokazać Wam w małej pigułce jak spędzałam ostatnie dwa miesiące.
Zanim zaczęły się wakacje ja i moja maszyna nie próżnowałyśmy. Powstało kilka nowych projektów, między innymi takie oto poduchostwory dla moich dzieci:



W pokoju Sary pojawił się też nowy mebelek, a mianowicie wiklinowy fotel Byholma. Przeszedł małą korektę nóżek bo był za wysoki i teraz pasuje idealnie.



Nad komodą zawisły też nowe, białe ramki, a w nich kolejne postery.


Z boku powiesiłam wieszaczek, na którym Sara zawiesza swoje torebki, oczywiście made by mama.
Torebka z paskami jest na sprzedaż, więc jeśli ktoś jest chętny niech pisze na maila.




W pierwszy weekend wakacji z całą paczką znajomych pojechaliśmy na Węgry do Miszkolca.
Zaliczyliśmy baseny, a drugiego dnia zrobiliśmy sobie wycieczkę kolejką do Lillafured.
To był bardzo udany początek lata.




Na prośbę mojej bratowej uszyłam kolejnego anioła. Jako upominek ślubny aniołek musiał być wyjątkowy. Uszyłam dla niego woreczek, a w środku umieściłam ciasteczka z karteczkami symbolizującymi to co w życiu jest potrzebne, żeby państwo młodzi mogli zawsze do niego sięgnąć gdyby im czegoś zabrakło.








W połowie lipca pojechaliśmy na dwutygodniowy urlop w nasze stałe już miejsce czyli Mandre na Chorwacji. Było naprawdę cudownie. Wróciłam wypoczęta i pełna energii do działania. Mam nadzieję, że starczy mi jej na cały rok :))







W sierpniowy długi weekend wybraliśmy się kolejny raz na Węgry, tym razem do Hajduszoboszlo.
Z racji tego, że zwykle jeździmy do wynajętych kwater tym razem postanowiliśmy zrobić dzieciom niespodziankę i przenocować na polu namiotowym. Powiem szczerze, że nie spodziewałam się, że aż tak mi się to spodoba.




Między czasie układaliśmy na podjeździe kostkę, a ja przesadzałam starą i sadziłam nową roślinność. Niestety dalsze prace ogrodowe wciąż przed nami, gdyż brakło nam kostki i czekamy na dostawę.
Na zdjęciach to co udało się już skończyć.



Teraz czas na zdjęcia z imprezy niespodzianki jaką udało nam się zorganizować dla moich rodziców z okazji ich 35-tej rocznicy ślubu. Byli naprawdę zaskoczeni kiedy przyjechali do nas na "urodziny wnuka", a zobaczyli całą rodzinę z kieliszkami szampana w ręku i bratem witającym ich chlebem i solą. Zrobiliśmy dla nich pamiątkową księgę z najważniejszymi zdjęciami z całego ich życia, począwszy od ślubów ich rodziców, poprzez ich dzieciństwo, a zakończywszy na wspólnym zdjęciu najbliższej rodziny. Swoją drogą było trochę kombinacji, żeby takie wspólne zdjęcie bez podejrzeń zrobić :) 
Prezent okazał się strzałem w dziesiątkę tym bardziej, że rodzice sprzedali w tym roku mieszkanie, domek rekreacyjny i biorą się za budowę domu, więc taka księga to zamknięcie pewnego etapu w ich życiu.




Na koniec jeszcze zdjęcia z dzisiejszych szóstych urodzin Sebastiana. Jutro przed nim pierwszy dzień w szkole. Oby mu się spodobało.



To już wszystko w tym zbiorczym, powakacyjnym poście. Mam nadzieje, że dotrwałyście do końca. Postaram się w przyszłości pisać częściej, żeby nie wrzucać potem wszystkiego na raz.
Życzę wam łagodnego przejścia z trybu wakacyjnego na roboczy :)
Zmykam sprawdzić co tam u Was.
Buźka :))