Po wielu dniach wyczerpującej pracy mogę powiedzieć, że jesteśmy prawie na finiszu z remontami. Pozmieniało się u nas to i owo, przede wszystkim pozbyliśmy się wykładzin na poddaszu, a na ich miejsce ułożyliśmy panele. Uwierzcie była to droga przez mękę. Nie ma nic skomplikowanego w samym układaniu paneli, ale gdy ten manewr trzeba wykonać w pokoju z ogromną szafą, której nie da się wynieść, lub też na klatce schodowej gdzie ościeżnice są zamontowane, a dodatkowo panele trzeba wcisnąć pod deskę od schodów to zadanie nie jest już tak proste. Niemniej jednak daliśmy radę (czyt. ja i mój W.). Ale przejdźmy do przyjemniejszych zajęć, a mianowicie do metamorfozy pokoju Sebastiana. Tam poszliśmy na całość. Zresztą co ja będę dużo pisać, po prostu zobaczcie. Mam nadzieję, że wybaczycie mi tą ilość zdjęć, ale nie mogłam się powstrzymać :)
Na ścianie za łóżkiem zamontowaliśmy boazerię. Szkoda, że nie widziałyście miny pana w sklepie, który mi doradzał w wyborze farby jak się dowiedział, że ta boazeria to całkiem nowa. No cóż większość wciąż myśli, że to moda z poprzedniej epoki. Ale wracając do farby to od razu piszę, że malowaliśmy produktami Tikkurila, po pierwsze farbą gruntującą Everal primer już zmieszaną z barwnikiem takim jak właściwa farba, po drugie farbą alkidową Everal semi matt 30 z kolorem TVT H488 Avatint. Na początku chciałam użyć farby akrylowej, ale z doświadczenia wiem, że z czasem trochę się wyciera, a tu zależało mi, żeby ściana była i ładna i praktyczna w utrzymaniu. Wiadomo nóżki mojego syna wędrują nie tylko po podłodze.
Kto śledzi mój instagram zna już ten stoliczek. Cena oryginału mnie przeraża, ale jak się chce to wszystko można. Mój stolik powstał z metalowego kosza zakupionego w Jysk i góry od taboretu Frosta z Ikea do którego od spodu wkręciliśmy drewniane kołki do mebli, żeby blat się nie przesuwał.
Kąt do pracy to niezastąpiona Ikea. Mebelki Stuva przywędrowały od Sary, bo u niej też zaszły meblowe zmiany. Zmieniliśmy też biurko przy którym stanęło wymarzone krzesło. Półka nad biurkiem już była, ale przemalowałam ją na czarno, a niebieskie pojemniki zastąpiłam białymi.
Nie wiem jak Wam, ale nam bardzo się ten pokój podoba. Normalnie duma mnie rozpiera, że tak udało mi się go dopieścić. Dziś już kończę i lecę pakować walizki, bo jutro przed nami jeszcze ostatni wakacyjny wyjazd pod namioty.
Buziaki dla Was
Beti