sobota, 14 listopada 2015

Witaminki, witaminki...

     Witajcie.
Hmm, po takiej przerwie nie wiem jak zacząć. Właściwie to jestem całkiem dobra w takim znikaniu na dłużej, więc nie powinny sprawiać mi problemu nagłe powroty, a jednak...  Może zacznę od tego, że losy bloga stały pod znakiem zapytania. Najzwyczajniej w świecie głupio mi było, że zaniedbuję to miejsce. Zegar zasuwał do przodu, a ja ani chęci, ani czasu nie miałam, żeby skrobnąć choć kilka słów. Żal mi jednak było ot tak porzucić te moje pamiętnikowe strony. W końcu tyle serca i pracy tu włożyłam. Myślałam też o Was i tych wszystkich komentarzach, które dają tyle radości i wielokrotnie umacniają wiarę we własne możliwości. Ostatnio zajrzałam na statystyki bloga i byłam w szoku, że mimo tak znikomej mojej aktywności Wy wciąż do mnie wpadacie. Należą się Wam wielkie podziękowania.
 Wszystkie te okoliczności sprawiły, że postanowiłam tu zostać. Co więcej nie będę się przejmować dłuższymi nieobecnościami. Wychodzę z założenia, że gdy będzie temat, okazja i czas chętnie podzielę się z Wami moimi małymi radościami.
     Przejdźmy teraz do właściwego tematu. Ostatnio w moje ręce wpadła książka Jerzego Zięby "Ukryte Terapie". Całej jeszcze nie przeczytałam, ale już jestem pod wrażeniem zawartych w niej informacji. Od dłuższego czasu wprowadzam do domu zdrowe zasady żywienia. Bardziej świadomie robię zakupy i staram się wybierać najlepszej jakości produkty. Medycynę konwencjonalną coraz częściej zastępuję chińską, wszystko oczywiście w granicach rozsądku. Książka, a właściwie jej wstęp potwierdziła moje zdanie, o lekach i szczepionkach. Autor podkreśla jak ważny jest nasz układ odpornościowy, który nie może prawidłowo funkcjonować gdy ma niedobory witamin. Chodzi tu głównie o witaminę D i C. Nie będę rozpisywać się więcej w tym temacie. Każdy po książkę może sięgnąć i wyrobić sobie własne zdanie. Ja wciąż nad swoim pracuję i zgłębiam wiedzę o interesujących mnie zagadnieniach w różnych źródłach, bo do zdrowia należy podchodzić mądrze. Ślepa wiara może być zgubna. Wiem jednak, że witaminy to podstawa. Oczywiście najlepsze są te naturalne. Dbam więc o to, by o tej porze roku było ich w naszej diecie jak najwięcej.
     Idealnym źródłem witaminy C jest dzika róża. Mój tato zebrał jej dla mnie sporą ilość, a ja spędzając przy tym kilka ładnych godzin usuwałam z niej pestki. Wysuszone owoce trafiły do słoika. Teraz codziennie robię z nich zdrową herbatę, dosładzając naturalnym miodem.
Jesień wciąż jest taka piękna, więc wczorajszą herbatkę popijałam w ogrodzie. Wystawiałam twarz do słońca, by złapać jeszcze choć trochę witaminy D. Oczywiście wszystko musiałam uwiecznić na zdjęciach.











     Na koniec jeszcze jedna informacja. Zauważyłam właśnie, że to mój setny post. Chyba muszę sobie pogratulować hihihi. 
          Pozdrawiam Was moje wierne czytelniczki i życzę pięknego weekendu. Nie wiem kiedy znowu się pojawię, ale obiecuję zrobię to na pewno :)))

                                             Beti


8 komentarzy:

  1. Książki nie znam, ale sporo filmów pooglądałam na You Tube z udziałem właśnie pana Zięby... Byłam zaskoczona tym co mówił, na tyle że teraz bardziej sięgam po środki mniej konwencjonalne.
    Względem bloga każda z nas dochodzi kiedyś do pewnych wniosków, jedne z nas odejdą, drugie zawieszą bloga.... Jest to w pełni zrozumiałe, bo życie realne nie jest w całości zbudowane z kolorowych i i perfekcyjnie dopieszczonych zdjęć. Chyba ten setny post najczęściej bywa przełomowy, u mnie też niedawno go przekroczyłam... Wnioski? Podobne do Twoich.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piekne jesienne migawki! Udanego weekendu:) Pozdrawiam Ala

    OdpowiedzUsuń
  3. Taka dawka witaminek zawsze się przydaje :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem wierną fanką Pana Zięby, mam książkę, ale i w internecie śledzę z zainteresowaniem Jego wykłady, bardzo polecam, jeśli nie oglądałaś. Jest tam naprawdę ogrom ciekawych wiadomości :)
    Zdjęcia piękne, a witaminowy napój wygląda pysznie :)
    Pozdrawiam, Agness:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Beti, jaka piękna jesień u Ciebie :) U mnie leje i pada i wieje :)
    Ja, jeśli mam okazję to z chęcią raczę się naturą - teraz czeka u Mamy mnóstwo soku z gruszek zamkniętych w słoikach :) Pyszne :)
    Uściski.
    M.

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaminy zawsze ma czasie! Nigdy nie robiłam żadnych przetworów z dzikiej róży ale wiem właśnie, że są bardzo zdrowe. Kochana nic się nie przejmuj, ja też mam od miesiąca ciche dni i zero pomysłu na post. Może się wypaliłam, czekam...co dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja zawsze czekam kochana, aż sie tutaj pojawisz:) GRATULUJĘ setnego posta!!!:)
    I chętnie napiję się witaminkowego napoju razem z Tobą:) Cudne zdjęcia:)
    buziaczki

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobrze, że jednak się odezwałaś :) O panu Ziębie słyszałam również. Tak samo jak o wpływie witaminy D i C - z doświadczenia (na moim synu hi hi hi) mogę potwierdzić, że działa :)

    OdpowiedzUsuń